Debiut pełnometrażowy młodego twórcy Kurta Martina. Brawurowy obraz w konwencji kina drogi, ukazujący przyjaźń terminalnie chorego dziecka i nieco starszego, nastoletniego uciekiniera, szukających razem ostatniej szansy na odmianę losu. Ich celem jest masyw Uluru, święta góra w wierzeniach Aborygenów, zdaniem niektórych mająca właściwości uzdrawiające. Nieoczywiści, „szaleni” bohaterowie, niekonwencjonalne, ekscentryczne sytuacje oraz duża rola pejzażu to tylko niektóre z zalet filmu, typowego dla kinematografii australijskiej. Podróż, ogromne przestrzenie i czarny humor wyróżniają to kino i ten konkretny utwór.